Ostatnio mnie natchnęło na post o tej tematyce. Jak to tak na prawdę z tym spaniem z dzieckiem jest?
Mój syn mimo, że pieszczoch wielki, szczególnie nie potrzebował bliskości łóżkowej przeważnie. Mówię przeważnie, bo jak miał skok, był po szczepieniu, czy miał inne dolegliwości to spał z nami. I nikt się nawet nie zastanawiał. Jak musiałam wstawać do niego po raz dziesiąty tej nocy, też lądował u nas i tyle..
Póki był malutki, często też spał gdzieś tam na mnie na brzuszku, zwłaszcza, że brzuszek go często bolał.
I choć słyszałam ciągle, że uważaj bo się przyzwyczai, to jakoś tego przyzwyczajania nie zauważyłam. Spał gdzie go położyłam. Jak na klacie, to na klacie(choć lubił to i ja też).
Czasem jak na tym zdjęciu powyżej, po ciężkiej nocy zasypiałam byle gdzie. Nawet na tej pufie wielgarnej od wujka P. i było nam tak dobrze ;)
Czasem razem w łóżku.
Nigdy tak na prawdę nie broniliśmy mu spania z nami. Czasem było ciasno i budziliśmy się niewyspani, ale też inaczej byśmy bardziej się męczyli, a tak przynajmniej Makuszek zadowolony.
Osobiście, szczerze uwielbiam spać z małym. Dużo lepiej, spokojniej i dłużej nam się razem śpi. Korzystamy więc kiedy tylko się da. Jak nie ma taty, czy tata wyjdzie do pracy, zabieram Bąbla do siebie, wtulamy się i śpimy sobie smacznie. Rozwaleni na całym łóżku.
I się nie przyzwyczaił jakoś. Jak trzeba to śpi całą noc u siebie i też mu dobrze.
Myślę, że w naszej naturze jest spanie z dziećmi. Tak spało się od pokoleń. Tylko teraz nagle, próbuje się ludziom wmawiać, że to złe, że łóżko jest tylko dla małżonków. Seks można uprawiać wszędzie. Zresztą na ten czas dziecko można przełożyć do jego łóżeczka. Jeśli samo potrzebuje spać z rodzicami, to czemu mu bronić, wtedy w końcu czuje się najbezpieczniej. Spaniu z dzieckiem mówię jak najbardziej tak. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz