00:34

Jest Cyc- nie ma cyca.

Misiulek skończył rok i 3 tygodnie po czym rozstaliśmy się z cycem. Wrażenia? Tęsknię za karmieniem. Synek zaś nie szczególnie się przejął.

Jakoś tak wróciły wspomnienia. Ciężkie początki. Wiadomo, pogryzione sutki, lejące się strumieniami mleko i bolące piersi. Zapach ,,spruchniałej" kapusty którą śmierdziałam gdy pojawił się zastój. Zalane koszule, pościel i czasami nawet mąż.
Mimo tych wszystkich trudności od początku karmienie było dla mnie czymś magicznym, wyjątkowym. Krzyś też nie narzekał ;) Butelka była ostatecznością.

Wielokrotnie tata koczował na uczelni, a młody łamał na niej nie jedno serce.
Pamiętam też jak przed Bożym Narodzeniem pojechaliśmy na zakupy i karmiłam na poczcie. Jeden pan przyglądał się mi i malutkiemu z uśmiechem. Gdy wyjęłam pierś zrobił zakłopotaną minę i się odwrócił. Dziwi mnie że tak naturalna rzecz budzi ciągle takie emocje w ludziach.
Osobiście nie miałam oporów przed publicznym karmieniem. Wyznawałam zasadę: ,,Nie podoba się? Nie patrz".

Po tym czasie, powtarzałam że jak Makuszek skończy rok pożegnamy cyca. Ciągle jednak odkładałam tę decyzję. Jakoś wewnętrznie ciężko było mi skończyć coś tak niezwykłego. Wiedziałam jednak, że malutkiemu cyc już nie potrzebny. I wcale się nie pomyliłam. Nie było żadnego problemu, żadnego kłopotu. Jakbym go nigdy nie karmiła. Przytulił się i zasnął jak gdyby nic i tak już zostało. Mi oczywiście trochę żal. Z drugiej jednak strony widzę jakiego mam już dużego chłopczyka :)

Przecież niedawno był taki maleńki...jak ten czas ucieka...

Nasze wspólne chwile około cycowe:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 . , Blogger