01:57

Czas tak szybko ucieka...

Zaniedbałam bloga, oj zaniedbałam.
Niestety zmęczenie ciążowe i ciągła pogoń za pędzącym Makuszkiem wysysały codziennie ze mnie całą energię. Wiele się zmieniło w tym czasie. Nasz chłopczyk jest taki ,,dorosły" już. Mówi bardzo dużo i ładnie. Całymi zdaniami. Można powiedzieć, że buźka mu się nie zamyka. Liczy, zna kolory i kształty, interesuje się literkami, dużo rysuje i maluje, wczoraj narysował bardzo ładny ,,diom". Lubi śpiewać i uczy się wierszyków. Do tego jest takim dużym-małym pocieszką. Rozbraja mnie swoimi tekstami na każdym kroku. Jego ,,mamo choć się baić(bawić)", które wita mnie każdego poranka gdy ledwo podnoszę ciężkie i zaspane powieki i przekupne całuski wysyłane w moją stronę. Te słodkie ,,nio nie" gdy wydarzy się coś co mu nie pasuje(najczęściej zasikane majtki), ,,mamo pomoci" gdy nie daje sobie z czymś rady, czy ,,psieplasiam" gdy coś omija bo chce przejść dalej. Jest bardzo kulturalnym chłopczykiem, na każdym kroku słyszymy ,,psieplasiam", ,,kukuję(dziękuję)", czy ,,plosię". I tylko puchnę z dumy, że mam takiego mądrego synka. Jaki jest? To mały uparciuszek, śmiejemy się z mężem że po mamie. Lubi czuć nie zależność i panować nad swoim losem. Czasem pokazuje swą porywczość, gdy coś mu nie idzie. Czasem niecierpliwy, choć coraz mniej. Jest też całkiem wyrozumiały. Ciągle mama jest najważniejsza, najlepiej żeby była zawsze obok. Jak tak na niego patrzę, to czasem sobie myślę, że to najcudowniejsza istotka jaką znam. Nie wiem czy to ciążowe hormony sprawiają, że się tak rozczulam nad jego osobą, czy może przeżywam drugą młodość macierzyństwa. Odkrywam w sobie jakieś niezmierne pokłady ciepła. Myślałam, że nie da rady już więcej ich ze mnie wykrzesać, a tu proszę.
Ciągle się odpieluchowujemy. Jest coraz lepiej, pieluchy służą nam jedynie do spania i na dłuższe wyprawy, gdy wiem, że nie będzie gdzie siusiu zrobić. Czyli jest dobrze. Zdarzają się wypadki, na szczęście coraz rzadziej.
Misio lubi pędzić na swym rowerku i chodzić na spacery, te długie też. Całkiem nieźle idzie mu wędrowanie, naprawdę nie myślałam, że tak małe dziecko da radę przejść, czy przejechać tak długie odcinki. cieszy mnie to, bo też je lubię :)









A malutka? Rośnie nam, oj rośnie. W październiku ma się urodzić, choć mam przeczucie że może wyjść wcześniej niż tego 20. Upały się skończyły, a ja odetchnęłam z ulgą. Chyba wolę jesień. Na pewno wolę jesień! Nabrałam sił i motywacji do działania. Instynkt wicia gniazda w pełni ;)
Mimo, że ta ciąża bardziej mi doskwiera, chyba nie jest tak źle :) Cieszę się że nie muszę leżeć, jak w tej z Krzysiem. Że mogę pójść z synem na huśtawki, nad rzekę, czy wlec się za nim i mężnym gdy pędzi rowerkiem. Kocham te chwile we troje i pół. ;)




Nauczona trochę poprzednią ciążą mimo wszystko staram się nie przeciążać organizmu, żeby nie musieć leżeć potem plackiem. Staram się więc jak najwięcej robić z Makuszkiem statecznie. Często więc bawimy się autkami na kocyku, rysujemy, malujemy, bawimy się liczbami i literkami magnesowymi, piankowymi kształtami, układamy puzzle, budujemy budowle z klocków, czy eksperymentujemy.

Tu eksperymenty z wodą i barwnikami. Godzina zabawy, szczerze polecam ;)
















Oczywiście musiał próbować całym sobą i wodę także popijał(używaliśmy barwników spożywczych) i stwierdził że jest mniam :D 

2 komentarze:

  1. świetny pomysł z tymi barwnikami! Na pewno skorzystam, w końcu Filip ma oboje rodziców chemików,więc eksperymenty robić powinien:D Wyglądasz uroczo z brzuszkiem:)

    OdpowiedzUsuń
  2. I my też wypróbujemy zabawy z barwnikami, że też wcześniej nam ten pomysł nie wpadł :))

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 . , Blogger