Biegał i stukał laską, tańczył, wygłupiał się i śmiał. Ogólnie mówiąc- dom huczał mimo, że Krzyś był tylko jeden. Uwielbiam takie momenty. Wtedy te stare domy ożywają. Przypominają im się czasy kiedy dorośli już domownicy, byli dziećmi. Kiedy w zakamarkach krył się dziecięcy śmiech. Szum małych samochodzików rozbrzmiewał echem w pokojach. Gdzieś pod stołem przykrytym kocem gotowano kolejną zupę dla lalek. Rankami zaś po starej drewnianej podłodze tupały małe, zmarznięte, bose stópki, skradające się do łóżka rodziców.
Rodziny się rozrastają, a do domów wraca radość małych pierwszych razów. Stare, stęsknione samochodziki, wróciły ze strychu i jeżdżą znowu na swoich małych postarzałych kółeczkach. Jednak nie zapomniały jeszcze jakie powinny wydawać dźwięki. Stare książeczki znów czują dotyk małych, lepkich rączek, a ich bohaterowie szczęśliwi, że się o nich pamięta, zaczepiają małe oczka i prowokują do wyruszenia w podróż w poszukiwaniu nowych przygód. Misie myślały już, że o nich zapomniano, a tu na nowo ktoś obdarzył ich miłością.
Wszystko wraca do normy. Wszystko ożywa i wraca na swoje miejsce.
Był też teatrzyk. Najpierw taty dla mnie i Krzysia a potem moi mężczyźni robili dla mnie. Tylko zdjęć nie nadążyłam robić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz